Jaka jest zdrowa temperatura w domu? Raz na zawsze postaram się rozwiać wątpliwości, dzieląc się swoimi doświadczeniami i wiedzą.Przyszli rodzice chodzący do szkoły rodzenia nieraz poruszają ciekawe tematy często wykraczające śmiałością poza zakres kwestii związanych z rodzicielstwem.
Jaka jest zdrowa temperatura w domu?
Pytanie na temat odpowiedniej temperaturowy dla dziecka przebywającego w naszym domu musiało również się pojawić. Może was to zdziwi, a może jednak nie, ale dziecka nie należy przegrzewać i to od rodziców zależy w jakim środowisku maluch zacznie poznawać domowe warunki. Optymalna temperatura waha się w granicach 16-20 stopni Celsjusza. I tutaj zaczynają się schody. Jak to tylko 16 stopni?! Pytają rodzice-piecuchy. 20 stopni to i tak gruba przesada, krzyczą fani morskich kąpieli. Konflikt wisi w powietrzu. Postanowiłam zabrać głos w tej sprawie ponieważ, my Polacy naprawdę przesadzamy z temperaturą pomieszczeń zarówno w domu jak i w pracy.
Sytuacja nr 1 – korporacyjna klimatyzacja
Jeżeli pracujecie w pomieszczeniu, gdzie jest klimatyzacja (wydawało by się błogosławieństwo techniki) w rezultacie najczęściej jest kością niezgody. Jak najlepiej zafundować sobie tygodniowe L4 raz na kwartał? Nic bardziej prostego, wystarczy udać się do pracy. Jeśli zmianę zaczynają piecuchy to się dopiero zaczyna sauna. Tak bardzo zmarzli dojeżdżając 40 minut do pracy w wypchanej po brzegi komunikacji miejskiej, że od samego wejścia klimatyzację odkręcają na full (lub alternatywnie grzejniki). Jeśli odważysz się powiedzieć, że robi się zaduch, jest ci słabo i potrzebujesz świeżego powietrza licz na to, że spotkasz się z nienawistnym spojrzeniem w stylu „przecież dziś jest tak zimno” i w najlepszym wypadku skończy się na sławetnym rzuceniu focha. Ale po jakimś czasie do pracy docierają orędownicy niskich temperatur i zaczyna się wietrzenie, otwieranie okien, przeciągi, albo zakręcanie ogrzewania i tym razem przekręcanie klimatyzacji na maksymalne chłodzenie. Osiem godzinek takiej roszady z temperaturą i przewianie gwarantowane. Co robić by przetrwać? Proponuję zaopatrzyć się w dwa awaryjne zestawy ubraniowe: japonki i bikini lub wełniane skarpety, śpiwór, oraz termos z herbatą nie wiadomo co danego dnia bardziej się przyda.
Sytuacja nr 2 – po co komu klima w autobusach, przecież są okna
Ile to razy w wakacyjne upały zdarzyło ci się z uśmiechem wejść do autobusu z wbudowaną klimatyzacją licząc na chwilowe wytchnienie od żaru lejącego się z nieba? A ile razy twoje rozczarowanie było wprost proporcjonalne do temperatury na zewnątrz? No właśnie pewnie setki razy byłeś świadkiem takiego obrazka: pojazd klimatyzowany, a w nim co? Ano otwarte na oścież okna, mimo napisów informujących o tym, by tego nie robić. Pewnie, że klimatyzacja nie działa skoro pojazd jest cały czas otwarty. Logiki pasażerów się tutaj nie doszukuj bo jak widać niektórzy czytać ze zrozumieniem nie potrafią, nie chcą bądź nie nadążają za duchem postępu… Komunikacja publiczna ma to do siebie, że trafienie na podróż z optymalną, nieprzegiętą w którąś ze stron temperaturą graniczy z cudem. W pociągach centralne ogrzewanie albo chodzi na full gwarantując nam seans w saunie, albo nie działa i marzymy o tym wysiąść z kostnicy jak najszybciej. W tramwajach często można zauważyć, że kierowcy w zimę włączają nawiew chłodzący, a w lato ogrzewający, bo chyba guziki im się mylą… I tak można wymieniać bez końca.
Sytuacja nr 3 – rodzinna atmosfera, nie znajdziesz tu ukojenia
To co najbardziej kocham, czyli przepychanki słowne z rodziną. Spróbuj ugościć na święta babcię. To zacznie się, że nie uchylaj okna po przeciąg, bo ją przewieje, bo ona będzie chora, mimo, że ma na sobie trzy swetry, 2 pary skarpetek i patrzy tęsknym wzrokiem w stronę przedpokoju, w kierunku kożucha z chustą. Ale to nic, że w domu jest gorąco od: nadmiaru ludzi, gotowania, chuchania i rozmów. Siedźmy w cieple może się ukisimy. Spróbuj otworzyć okno przy troskliwym rodzeństwie lub teściach. A to koty wyskoczą, dziecko wypadnie, milion nieszczęść się stanie. Może też się trafić wujek, który służył w wojsku i nie pozwoli ci zamknąć okna na noc w zimę, mimo minusowej temperatury za oknem, bo trzeba się hartować cały rok.
Jaki wniosek ze sporów o temperaturę? Jeśli jesteś w miejscu zbiorowo przebywającej społeczności wiec, że ciężko będzie ci znaleźć kompromis. Ale dla zdrowia naprawdę najlepiej służy zakres 16-18 stopni, gdyż nasz organizm wtedy więcej spala kalorii i lepiej funkcjonuje. Przegrzanie organizmu ma o wiele gorsze konsekwencje niż lekkie wychłodzenie. Jeśli mówisz, że zawsze masz zimne dłonie i stopy, to sprawdź swoje krążenie. Najprawdopodobniej najwyższa pora ruszyć tyłek i poćwiczyć. Jeśli marzniesz w pracy to idź do kuchni zrobić sobie zieloną herbatę z imbirem, zobaczysz skutecznie cię rozgrzeje. Jeśli nadal upierasz się, że ci ciągle zimno zacznij ubierać się na cebulkę i jedz pięć małych posiłków dziennie co 2,5 godziny tak by organizm miał stały dopływ paliwa.
Nie wierzę w to, że będzie ci zimno jeśli przed wyjściem z domu zjesz porządne śniadanie (polecam owsiankę), będziesz dbać o regularne uzupełnianie płynów (przynajmniej 1,5 l dziennie), zmodyfikujesz dietę tak, by była odpowiednio zbilansowana i przynajmniej 30 minut dziennie poświecisz na ruch. Do tego zalecam wietrzenie pomieszczenia, w którym pracujesz/przebywasz raz na godzinę. Koniecznie przed snem wywietrz sypialnię, a zamiast po ciężkim dniu wylegiwać się godzinami w wannie weź naprzemienny prysznic z ciepłą i zimną wodą (skutecznie pobudzisz swoje krążenie).
Sama mam problemy z termoregulacją z powodu schorzenia endokrynologicznego, ale wierzcie mi że w temperaturze 17 stopni funkcjonuje mi się idealnie. Kiedy zmarznę, bo za długo czytam książkę w jednej pozycji idę się poruszać. W ekstremalnych przypadkach aplikuję sobie herbatę z cytryną i miodem lub biorę koc i koty. Nie przeginajmy z ogrzewaniem bo ani to zdrowe, ani eko. Hartujmy się każdego dnia dzięki spacerom, wietrzeniu pomieszczeń i orzeźwiającego przyrznica. Te drobne czynności na co dzień gwarantują nam solidną odporność, lepsze samopoczucie i piękną jędrna skórę.
******
„Im mniej nienawiści, tym więcej zdrowia.”
– Ali ibn Abi Talib
Dziękuję Ci za ciekawy artykuł 🙂 To o czym piszesz przypomina mi moją własną zaniedbywaną praktykę zimnego prysznica. Przez kilka lat kapałem się tylko w lodowatej wodzie i to było genialne! Przede wszystkim dla mojego samopoczucia. Pamiętam,że doszedłem do takiego momentu gdy te kąpiele trwały kilka minut 🙂 Fantastyczne uczucie! Jędrna skóra, przyspieszona praca serca i uśmiech od ucha do ucha od samego rana! Poza tym bardzo ważne zdanie napisałaś o tym, że lepsze jest lekkie wychłodzenie organizmu niż jego przegrzanie. To szczególnie ważna uwaga w obliczu zbliżającego się sezonu i uprawiania sportu zimą. Błędem popełnianym na stokach czy trasach biegowych jest zbyt duże ocieplanie organizmu. To paradoksalnie może prowadzić do przeziębień, ze względu na zbyt duża ilość wilgoci przy ciele. Poza tym nie ma mowy o komforcie w zbyt ciepłej odzieży.
To prawda, ja właśnie uwielbiam zaczynać sezon biegowy zimą. A przegrzewanie to domena babć- walczę z tym okrutnie 🙂
I tu pięknie przechodzimy do tematu ciuchów dla biegacza, które w magiczny sposób odprowadzają wilgoć od ciała, jest ciepło – ale nie gorąco – a wilgoć sobie grzecznie paruje 😉
Święta prawda. Najlepsze jest to, że tak samo trudno jest przekonać narciarza do zdjęcia z siebie czegoś zbędnego jak biegacza do założenia czegoś dodatkowego 🙂 Na szczęście świadomość jest,coraz większa, producenci nie śpią, ciuchy są coraz bardziej komfortowe… Wszystko idzie ku jeszcze lepszemu 🙂
Fajnie, ja też uwielbiam lodowaty prysznic, lepszy niż poranny rozbieg jak nie ma się czasu. Trzeba być twardym a nie miętkim 😀
Pracujemy z koleżanką we dwie w pokoju i na szczęście dogadujemy się bez problemu w kwestii temperatury, nie dlatego że mamy podobne upodobania termiczne, ale potrafimy iść na kompromis. Z innymi różnie bywało. Najgorzej jest w komunikacji, zwłaszcza kiedy się jedzie tak długo jak ja i kiedy się przesiada, w jednym pojeździe upał, w drugim kostnica. Wezmę sobie Twoje rady do serca, bo ja z tych cieplolubnych, ale wiem, że to niezdrowe. 🙂
Basia ciepło jest zdrowe: słońce, sauna, ale wiesz na co dzień hartowanie 🙂
Ja pracowałem kiedyś w firmie, gdzie była ostra klima ale zapewniająca optymalny komfort… serwerom. My, obsługa techniczna, byliśmy nieistotni. Dlatego też nieważne było czyszczenie filtrów, po co, maszyny nie dostaną legionelli.
Bardzo nie lubię przegrzanych mieszkań, też uważam, że trzeba dać organizmowi „popracować” w niższej temperaturze niż takie ciepłe kluski z siebie robić 😉
Jej to faktycznie bardzo „zdrowa” atmosfera tam panowała… aż ciarki przechodzą. Lepiej w chłodku niż w smrodku 🙂
Ja jestem zmarźlakiem, ale w sumie od czego mamy ubrania. 😉 Zdecydowanie w gorącu nie myślimy zbyt jasno i samopoczucie jest o wiele gorsze.
Tak wszystko dla zdrowia, mózgu też się przyda „zimny prysznic” 🙂
Dobre. Podeślę mężowi, bo mi ciągle okna zamyka jak chcę wywietrzyć naszą tropikalną atmosferę w domu 🙂
Koniecznie 🙂
Temat rzeka – przegrzewanie – wiecznie trzeba walczyć z dobrymi ciociami i babciami, które dodatkowo „chachulą” dzieciarnię 🙂 I to nic, że mój Kuba wiecznie biega na bosaka – już od ponad 4 lat i nadal babcia się dziwi: nie zimno mu???!!! Weź mu każ założyć chociaż skarpety!!! 🙂 No ale chłopak wie co robi 😀 Zimny chów rządzi i u nas!!!
Czyli zdrowo, ja walczę z teściową, która przegrzewa małą ..:D
Ja taką wojenkę mam we własnym mieszkaniu. Ja wolę chłodniej i widzę, że dziecko też, natomoast mąż chodzi i zamyka okna, odkręca ogrzewanie. Szczerze to czasami jestem tak zła, że hej, ale to też zależy od warunków w jakich ludzie pracują. Mój mąż pracujae przy otwartych drzwiach na wielkiej hali, gdzie wiatr wieje jak na Antarktydzie. I nie jest mu zimno na całym ciele a w twarz, bo przeciąg właśnie „bucha” mu prosto w twarz. Może latem będzie inaczej, bo wtedy szukamy wszyscy ukojenia od gorąca. I tak źle i tak niedobrze.
Jej to faktycznie mąż na pewno ma uraz, stąd szuka ciepa… Może kompromisem niech będzie strefa męża i wasza? Np. pokój dzienny chłodniejszy, a sypialnia przytulnie ciepła 🙂